Zew przygody – Recenzja!
Zapewne wielu z Was poszukuje w grach planszowych dreszczyku emocji, poczucia przygody, odskoczni od codzienności i marazmu otaczającego nas świata. Świata zaklętego w betonowej rzeczywistości, smutnej, szarej i do bólu przeciętnej. Niektórzy — w tym również ja — obierają zazwyczaj skrajnie odwrotny kierunek, uciekając w strategię, optymalizację i ekonomię. Łączą nas pasja i podobne intencje, nader często dzielą preferencje i upodobania. Na szczęście powstaje coraz więcej gier, przyciągających te dwa przeciwległe bieguny, oferując graczom przyjemny kompromis pomiędzy ameritraszową przygodą i euro optymalizacją. Czasami punktem wyjścia jest mechanika, czego najlepszym przykładem gry Laukata oraz Pfistera. Innym razem — jak w przypadku Roll Playera, DinoGenics, czy gier Pana Langa — to klimat i temat są podstawą konceptu, na którym opiera się cała konstrukcja, wsparta mechaniką zapewniającą możliwość optymalizacji i realizacji długotrwałej strategii.