Podwodne Miasta – Recenzja!

Dzisiejsza recenzja będzie wyjątkowa i to z kilku względów. Ważnym, ale z pewnością nie najważniejszym jest pierwsza rocznica działalności bloga, która miała miejsce w wakacje, o czym kompletnie zapomniałem. Żona stwierdziła, że Stare Kości traktuję równie nieodpowiedzialnie, jak nasze małżeństwo, dlatego obie rocznicę mam w … Chciałbym to zdementować, naprawdę zależy mi na blogu! 🙂 .

Miałem nawet w planach ogromną, wystawną galę, ale z powodu Covid-19 musiałem z niej zrezygnować. Nie było więc krewetek w „temperaturze”, występu Viki Gabor i pokazów pirotechnicznych. Odmówiłem Langowi, Suchemu, Trzewiczkowi i ekipie Po-Gra-My, która nalegała na zrobienie live show. Miały być statuetki i nagrody! Wprawdzie te ostatnie w formie promek z kalendarza adwentowego 2015, ale za to z wiecznie młodym Tomkiem Karolakiem w roli prowadzącego. Budżet był napięty i zapięty. Przezornie zdecydowałem się nie zapraszać polityków, żeby następnego dnia nie obudzić się w pustym mieszkaniu z dziurą budżetowa wielkości Wisconsin. Największe planszówkowe wydarzenie 2020 roku nie doszło niestety do skutku. Pogodzony z tym faktem już rozpocząłem planowanie przyszłorocznej gali. Muszę się spieszyć, Pan Tomek wiecznie młody nie będzie!

 

Wróćmy jednak do spraw bieżących. Jest to również moja pierwsza recenzja gry Vladimira Suchego, którego zaliczam do ścisłego, 2-osobowego grona ulubionych projektantów gier planszowych. Pierwsza, ale na pewno nie ostatnia, o czym przekonajcie się w nadchodzących dniach i tygodniach. Skoro Suchy to powinno być sucho? Nic bardziej mylnego, będzie bardzo, bardzo mokro, ponieważ bohaterem i niekwestionowaną gwiazdą dzisiejszej recenzji są Podwodne Miasta! To właśnie jeden z głównych powodów, dla których — cytując jednego z moich kolegów — „tak się jaram!”. Zupełnie nie przypadkowo Podwodne Miasta od dwóch lat są moim niekwestionowanym nr 1 i ulubioną, a nawet ukochaną grą planszową! Ostatnim powodem, ale nie mniej ważnym, jest zbliżająca się wielkimi krokami premiera polskiego dodatku o bardzo intrygującym tytule „Nowe Odkrycia”, ale to już całkiem inna historia.

Po takim spoilerze ciężko o zaskoczenie, zwroty akcji i recenzenckie wahania nastrojów, dlatego żadne z nich nie nastąpią. Będzie miło i bardzo pozytywnie. Jeżeli jesteście ciekawi, jakie są powody mojej miłości do Underwater Cities, zapraszam do przeczytania recenzji.

Ten tekst przeczytasz w 12 minut
Rok wydania: 2018 (w Polsce 2019)
Liczba graczy: 1-4
Czas rozgrywki: 90 – 160 min
Projektant: Vladimír Suchý
Ilustracje: Uildrim, Milan Vavroň
Wydawnictwo: Portal Games (oryginalnie Delicious Games)
Ocena na BGG: 8,1

 

Podwodne życie — czy to mit?

Vladimir Suchy podobnie jak Vital Lacerda wykazuje sporą elastyczność i swobodę w doborze tematyki gier planszowych. Starając się jednocześnie, żeby nie był to wyłącznie zabieg sprytnie maskujący klimatyczną pustkę, do czego przyzwyczaiło nas kilku znanych (głównie niemieckich) projektantów gier euro. Pulsar, Ostatnia Wola, Podwodne Miasta, czy Praga Caput Regni, to gry ramowo bardzo odległe. Łączy je jeden element — umiejętne i przemyślane połączenie tematyki z mechaniką. Wprawdzie testowanie Pragi dopiero przede mną, ale zerknąłem na zarys tematyczny, mechanikę oraz oprawę graficzną i mam nadzieję, że będzie jednak mniej sucho, niż się zapowiada. Podwodne Miasta idealnie wpisują się w taki trend. Mechanicznie reprezentują szkołę klasycznego euro, ale tematycznie są naprawdę udaną symulacją rozbudowy podwodnej infrastruktury. Jak wskazuje tytuł gry, celem graczy jest stworzenie i rozwój sieci podwodnych miast, które muszą być samowystarczalne i zapewniać zasoby oraz punkty zwycięstwa. Mamy więc do czynienia z eksploracją i ekspansją bardzo podobną do trendu marsjańskiego, ale na szczęście w zupełnie nowym środowisku. Lubię gry o eksploracji Marsa, ale wychodzę z założenia, że co za dużo, to niezdrowo! Dlatego bardzo doceniam zabieg „lustrzanego odbicia” zastosowany w Podwodnych Miastach przez Vladimira Suchego, dla tak modnej i popularnej tematyki marsjańskiej.

 

 

Mokro czy sucho — jak to jest naprawdę?

Nie twierdzę, że Podwodne Miasta to najbardziej klimatyczny tytuł, w jaką miałem okazję zagrać, ponieważ musiałbym skłamać. Nie dorównuje w tym względzie najlepszym, ale subiektywnie uważam, że spokojnie zajmuje miejsce w połowie tego euro peletonu. Dostrzegam braki narracyjne na kartach. Dostrzegam również powtarzalność ilustracji, którą osobiście bagatelizuje, ale zdaje sobie sprawę, że jest solą w oku wielu graczy. Pomimo drobnych niedociągnięć, Podwodne Miasta zapewniają naprawdę satysfakcjonujący poziom powiązania tematyki z mechaniką. Najmocniejszym elementem tej układanki, jest bardzo intensywne wrażenie rozwoju oparte na logicznych zasadach i dobrym wyczuciu tematyki gry. Wprawdzie jego istotą są punkty i zasoby, ale grając w Podwodne Miasta mam poczucie tworzenia dobrze prosperującej aglomeracji, czego często brakuje w grach typu city builder.

 

Czy pod wodą design ma znaczenie?

Wykonanie gry stoi na bardzo wysokim poziomie i pozostawia niewiele powodów do narzekania. Na szczególną pochwałę zasługują znaczniki miast i budynków wykonane z kolorowego tworzywa wysokiej jakości. Plansza i tekturowe elementy są trwałe i bardzo funkcjonalne, podobnie jak karty. Spore grono graczy narzeka na cienkie planszetki graczy zapominając, że podobne rozwiązanie z powodzeniem zastosowano w Terraformacji Marsa, czy GWT. Tylko znaczniki graczy nie przypadły mi do gustu, na szczęście w sieci można znaleźć duży wybór zamienników 3D. Strona graficzna trzymam poziom, pomimo kilkunastu powielonych grafik i wspomnianych już znaczników graczy. Instrukcja jest bardzo czytelna i estetyczna, nauka zasad to czysta przyjemność.

 

Jak działają podwodne miasta?

Najmocniejszą stroną gry jest bardzo dojrzała i przemyślana mechanika. Początkowo może sprawiać wrażenie pospolitej hybrydy tableau builder i worker placement, ale szybko zaczynamy dostrzegać niesamowitą sieć zależności i możliwości które oferują Podwodne Miasta. W dalszym ciągu to hybryda obu mechanik, ale zawierająca w sobie elegancki twist w postaci kolorów! Akcje na planszy podobnie jak karty podzielone są na 3 grupy kolorystyczne. Zagranie dowolnej karty upoważnia do wykonania wybranej akcji na planszy. Jeżeli karta jest w kolorze pola akcji, możemy również skorzystać z jej efektu. Karty są bardzo zróżnicowane i zapewniają dodatkowe akcje, zasoby, punkty lub umiejętność. Dopasowanie kolorystyczne jest nie tylko wymogiem skorzystania z efektów natychmiastowych, ale również zachowania w tableau kart zapewniających stałe korzyści. Jak się zapewne domyślacie, dopasowanie kart jest bardziej efektywne, ale nie zawsze skuteczniejsze. Czasami wykonanie akcji na planszy jest na tyle ważne, że wymaga od nas poświęcenia karty.

Nie jest to objaw bezradności i braku optymalizacji, tylko świadomy wybór priorytetów i strategii. Czasami spotykam się z niepochlebnymi opiniami na temat losowości, opartej na randomowym dociągu kart, ale się z nimi nie zgadzam. W trakcie rozgrywki każdy z graczy dobierze prawdopodobnie od 40 do 70 kart! Nie zawsze będziemy mieć na ręku wymarzone akcje, zasoby i kolory, ale dotyczy to w równym stopniu wszystkich graczy.

Teraz kilka słów o moich ulubionych, małych twistach związanych z kartami. Pierwszym są karty „A”, które do działania wymagają aktywacji. W naszym tableau możemy posiadać do czterech takich kart. Aktywujemy je pojedynczo, korzystając z odpowiednich pól akcji na planszy głównej. Po aktywacji tapujemy wzorem klasycznych karcianek. Pod koniec każdej fazy produkcji ponownie odświeżamy, dzięki czemu z niektórych będziemy mogli skorzystać nawet trzykrotnie w trakcie gry.

Na środku planszy zlokalizowany jest dodatkowy obszar na karty Specjalne, podzielone na dwie grupy. Po jednej stronie znajduje się 6 unikalnych, odkrytych kart punktowania końcowego, po drugiej deck różnorodnych (kolory i przeznaczenie) kart zapewniających lepsze bonusy lub mocniejsze akcje. Pozyskanie kart Specjalnych wymaga wykonania odpowiedniej akcji na planszy. Ponieważ jest tylko jedno pole, które na to pozwala, dostęp do kart Specjalnych bywa bardzo ograniczony. Zagrywamy je na ogólnych zasadach, z tą różnicą, że mają dodatkowy koszt w kredytach. Karty punktowania są najdroższe, jeśli chcemy z nich skorzystać musimy je w porę zgarnąć ze stołu, a następnie zagrać przed zakończeniem rozgrywki.

Akcje na planszy zapewniają nam zasoby, możliwość pozyskania kart Specjalnych, aktywacji kart w tableau, a co najważniejsze okazje do rozbudowy naszego podwodnego imperium. Są kluczem do rozwoju infrastruktury, a na dodatek w każdej rundzie mogą być wykorzystane tylko raz. Na szczęście rozgrywka trwa 10 rund, dając graczom wiele okazji na skorzystanie z upragnionych akcji. Niemniej pierwszeństwo oznacza większe możliwości, dlatego na Torze Federacji trwa nieustanny wyścig o kolejność graczy i bonusowe zasoby.

Kluczowym elementem gry jest oczywiście budowanie podwodnej infrastruktury opartej na Miastach, Tunelach, oraz budynkach produkcyjnych. Miasta dzielą się na Symbiotyczne i Niesymbiotyczne. Zasadniczo pełnią taką samą funkcję, ale różnią kolorem, kosztem budowy oraz dochodem w postaci punktów zwycięstwa. Chociaż są niezbędne do rozwoju naszej infrastruktury, nie przynoszą prawie żadnych doraźnych korzyści. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja z budynkami produkcyjnymi, które zapewniają różnorodne zasoby i stanowią ważny element rozwoju podwodnych miast. Szybko wybudowane oferują wielokrotny zwrot inwestycji. Dzięki produkcji pozyskujemy zasoby niezbędne do życia (Algi) i rozwoju naszego podwodnego imperium (Plastostal, Kredyty, Biomasa i Nauka). Niezwykle istotnym elementem rozwoju jest ulepszanie infrastruktury. Przemyślane rozmieszczenie i rozbudowa Farm, Odsalarni i Laboratoriów może zapewnić nam znaczący wzrost efektywności produkcyjnej.

Niestety budynki nie mogą funkcjonować bez Miast, co tworzy ciekawą sieć zależności, w której nie mogło zabraknąć miejsca dla Tuneli, zapewniających sieć połączeń pomiędzy podwodnymi Miastami, oraz lądowymi Metropoliami. Tunele zapewniają również zasoby w postaci Kredytów (waluta) oraz punktów zwycięstwa. Cała infrastruktura staje się efektywna tylko wtedy, kiedy stanowi jednolitą i kompletną strukturę, w której Miasta z dobrze rozlokowanymi budynkami produkcyjnymi połączone są ze sobą siecią Tuneli. Jeżeli o to nie zadbamy, niepodłączone Miasta — choćby najbardziej rozwinięte — w fazie dochodu nie przyniosą nam żadnych korzyści.

Skoro wspomniałem o Metropoliach, to wypada trochę rozwinąć temat. Istnieją dwa rodzaje miast lądowych — niebieskie i czerwone. Metropolie stają się aktywne tylko pod warunkiem podłączenia Tunelami do naszej podwodnej infrastruktury. Każda Metropolia zapewnia unikalne korzyści lub warunki końcowego punktowania. Przydzielane są losowo na początku rozgrywki, co nie każdemu się spodoba, na szczęście oczekiwany od dawna dodatek rozwiązuje ten drobny problem.

Po 4, 7 i 10 rundzie następuje faza Produkcji i żywienia, w której każdy z graczy otrzymuje zasoby, punkty za budynki Produkcyjne, Tunele, Miasta, Metropolie, karty i wszystkie odblokowane bonusy.

Kiedy trzecia faza produkcji dobiegnie do końca, pozostaje tylko jedno — punktowanie finałowe! Analogicznie do fazy Produkcji, do punktów otrzymanych w trakcie rozgrywki należy dodać punkty za karty Specjalne, Miasta, Budynki, czerwone Metropolie, oraz pozostałe zasoby. Zwycięzcą zostaje gracz z największą liczbą punktów — szok!

Tak właśnie w skrócie przedstawia się rozgrywka w Podwodne Miasta, a teraz czas dopuścić do głosu emocje i opisać wrażenia towarzyszące rozgrywce.

 

Jednak najpierw trochę suchych faktów!

Początkowo rozgrywka może się dłużyć i trwać nawet do 1h na gracza. Wraz z kolejnymi partiami i rosnącym doświadczeniem, 4-osobową partię można zamknąć poniżej 2:30h. Jednak niezależnie od tego, czy właśnie wykonujemy akcję, czy czekamy na swoją kolej, gra nigdy się nie dłuży, ponieważ każdą chwilę spędzamy na bardzo intensywnym planowaniu. Jest to jedna z niewielu gier, w których NIGDY nie doskwiera mi downtime.

Losowość w postaci niedopasowanych kart i kolorów to mit, który nie ma poparcia w faktach. Po 70+ partiach wiem, że w grze występuje co najwyżej marginalny czynnik losowy, bez realnego przełożenia na wynik. Jak inaczej wytłumaczyć mój współczynnik zwycięstw oscylujący w granicach 90%?

Regrywalność jest jedną z największych zalet Podwodnych Miast! Do chwili obecnej nie zagrałem dwóch identycznych, a nawet podobnych partii. Z każdą grą odkrywam nowe kombosy i sposoby na optymalizację. Jasne, że po drodze pojawił się dodatek i zwiększył znacząco ilość wariantów i kombinacji, ale sama podstawka jest tak dobra, że zagram w nią zawsze i wszędzie!

Podwodne Miasta nie należą do gier bardzo ciężkich, ale na pewno nie aspirują do miana euro fillerka. Stosunkowo wysoki próg wejścia wynika głównie ze sporej ilości zasad. Rozgrywka jest płynna, a powiązanie mechaniki z tematyką na tyle udane, że już po pierwszej partii wszystko zaczyna się układać w logiczną całość.

Zdecydowanie najczęściej preferuję wariant 3-osobowy, zapewniający odpowiedni poziom interakcji i czas rozgrywki. Uwielbiam również partie 2-osobowe, które znacząco różnią się od pozostałych, z uwagi na inną, dużo ciaśniejszą i wymagającą planszę. Partie 4-osobowe również są bardzo ciekawe, ale mniej doświadczonych graczy zachęcam do rozgrywek w mniejszym gronie.

Na solo najlepsze Podwodne Miasta!

Ponieważ tekst niebezpiecznie się rozrasta, bardzo krótko i dosadnie o wariancie jednoosobowym.
TO NAJLEPSZY WARIANT SOLO, W JAKI KIEDYKOLWIEK GRAŁEM!
Zapewnia praktycznie takie same odczucia z rozgrywki jak wariant wieloosobowy, a jednocześnie nie wymaga zaawansowanego zarządzania Automą. Na bota trzeba poświęcić najwyżej 5-10 sekund w każdej rundzie, dzięki czemu całą uwagę możemy skoncentrować na rozgrywce.

 

Mój planszówkowy Graal!

Z całą pewnością wielu graczy nie doczekało się jeszcze tytułu, który może określić takim mianem. Część z Was bez zastanowienia powie, że to Cywilizacja, Brass albo Scythe, dla mnie są to Podwodne Miasta Vladimira Suchego. Można śmiało powiedzieć, że to miłość od pierwszego zagrania, chociaż początki były trudne, a uczucie nieodwzajemnione. Nie będę „lał wody” i przyznam szczerze, że pierwszą partię skończyłem na samym dnie! Można powiedzieć, że pływałem po warszawsku, d..ą po piasku. Kilka dni później nadal rozpamiętywałem błędy, jednocześnie szukając okazji do kolejnych partii. Do dzisiaj zarejestrowałem 72 rozgrywki i mam nadzieję, że nie dotarłem nawet do połowy mojej przygody z tym tytułem.

Podwodne Miasta to przede wszystkim karty, karty i jeszcze raz karty. Napędzają rozgrywkę i zapewniają kapitalną zabawę, ale niczego nie narzucają. Gracze wybierają strategię nie tylko w oparciu o karty, ale także wiele innych czynników.

Podwodne Miasta udowadniają, że nie każda nowa gra musi wywoływać mechaniczną rewolucję, a dzięki umiejętnemu połączeniu sprawdzonych mechanizmów można stworzyć tytuł wybitny i kompletny. Słyszałem opinie, że to wszystko już gdzieś było, a twist z kolorami to żaden cymes. Ciężko nie przyznać tym głosom racji, faktycznie było. Rzecz w tym, że nikt wcześniej nie stworzył tak kompletnej i przemyślanej hybrydy wymienionych mechanik. Dokonał tego Vladimir Suchy, czego efektem jest wspaniała gra strategiczna, pełna głębi i wielu dróg do zwycięstwa. Spójna, różnorodna, niezwykle regrywalna i cholernie satysfakcjonująca. Nie spotkałem dotąd gry strategicznej i/lub city buildera z tak mocno odczuwalnym rozwojem. Wiele zmiennych w postaci asymetrycznych planszetek graczy, różnorodnych kafli metropolii, celów grupowych, a przede wszystkim prawie 200 unikalnych i różnorodnych kart akcji, zapewnia ogromną regrywalności i motywację do odkrywania kolejnych strategii.

A już za chwilę w sprzedaży pojawi się dodatek „Nowe Odkrycia”, który do gry wprowadza kilka alternatywnych wariantów, dodatek Muzeum, zielone Metropolie, nowe karty, asymetryczne plansze graczy i oczywiście nowe strategie. Jeżeli macie wątpliwości czy warto inwestować w niego swój czas i pieniądze to zapewniam, że warto! Jeżeli moje zapewnienie Wam nie wystarczy wstrzymajcie się z zakupem przez krótki moment, za kilka dni wrócę do Was z recenzją i dokładnie przedstawię wady i zalety nowego dodatku. Do usłyszenia wkrótce!