Pracownia Snów – recenzja!
Każdy z nas śni, jedni częściej, inni rzadziej. Niekiedy bardzo wyraźnie pamiętamy przebieg snu, innym razem budzimy się obdarci z większości szczegółów. Pozostają tylko strzępy historii. Czasami jedynie podświadomie czujemy, że była jakaś faza REM (nie mylić z R.E.M.). Wiele lat temu, kiedy byłem dzieckiem, często śniłem o pościgu, przed którym niestrudzenie uciekałem. Zagrożenie było niejasne, ale wrażenia bardzo sugestywne i realistyczne. Budziłem się zazwyczaj w momencie spadania z dużej wysokości, kiedy chwile dosłownie dzieliły mnie przed potężnym wyrżnięciem o glebę. To było na długo przed Matrixem, dlatego nie wiedziałem, że od asfaltu można się po prostu odbić jak na trampolinie. Dziś brakuje mi tej adrenaliny i chętnie powróciłbym do czasów, kiedy śniłem częściej i lepiej. Niestety z biegiem lat coraz trudniej przychodzi nam pamiętanie snów, co niejednokrotnie mylnie odczytujemy jako ich brak.
Na szczęście z pomocą przychodzi Pracownia Snów, dzięki której możemy śnić do woli i zawsze, kiedy tylko przyjdzie nam ochota. Jeśli podobnie jak ja lubicie śnić lub cenicie znakomite gry planszowe, przeczytajcie co mam Wam do powiedzenia na temat najnowszej gry dwojga mało znanych projektantów (David Ausloos i Pierre Steenebruggen), którzy nie boją się śnić i spełniać marzenia.
Ten tekst przeczytasz w 10 minut
Rok wydania: 2019 (w Polsce 2020)
Liczba graczy: 1-4
Czas rozgrywki: 75 – 150 min
Projektanci: David Ausloos i Pierre Steenebruggen
Ilustracje: David Ausloos
Wydawnictwo: Lacerta (oryginalnie Sylex)
Ocena na BGG: 7,8
Historia snu!
Zacznijmy więc od początku, bo tak właśnie powinna zaczynać się każda dobra historia, a już na pewno każdy dobry sen. Nawet jeżeli po moim nostalgicznym wstępie czujecie wszechogarniająca senność, nie zasypiajcie, tłumacząc się świetnym wyczuciem klimatu. Dzielnie wytrwajcie do końca, a ja postaram się rozwiać wątpliwości, czy Pracownia Snów jest Waszym sennym marzeniem, czy raczej koszmarem.
Dreamscape, bo tak brzmi oryginalny tytuł gry wydanej w 2019 roku przez wydawnictwo Sylex, to kolejne dziecko Kickstartera. Jak już wspominałem, autorami projektu są Pierre Steenebruggen i David Ausloos, który jest również odpowiedzialny za oprawę graficzną. To oczywiście istotne informacje, ale znacznie ważniejsza jest data polskiej premiery gry, która dzięki wydawnictwu Lacerta nastąpi już za kilkanaście dni, a dokładnie 15 lipca.
Pierwsze co wyróżnia ten intrygujący tytuł, to bardzo nietypowa tematyka. Gier o snach jest dosłownie jak na lekarstwo i szczerze mówiąc trudno się temu dziwić. Temat wydaje się mało chodliwy, szczególnie w odniesieniu do szeroko rozumianej kategorii eurogier. Kolejnym aspektem zwracającym uwagę jest wykonanie, które zachwyca i z miejsca stawia Pracownię Snów w jednym rzędzie z Tapestry, Tang Garden, Everdell i kilkoma innymi fantastycznymi projektami ostatnich 2 lat.
W grze Pracownia Snów będziemy podróżować pomiędzy sześcioma Zakątkami Krainy Snów, zbierając senne okruchy, niezbędne do stworzenia własnej, unikalnej wizji snu. Co niezwykle ciekawe, nasze jednopłaszczyznowe sny mogą dotyczyć wyłącznie krajobrazów. Pomiędzy Zakątkami będziemy poruszali się, używając do tego punktów akcji lub kluczy. Pozyskując po drodze potrzebne zasoby i korzystając z unikalnych akcji, przypisanych do poszczególnych Zakątków. W trakcie snu będziemy zdobywali i realizowali całkowicie nowe karty Sennych Krajobrazów, które są głównym — choć nie jedynym — sposobem zdobywania upragnionych Punktów Drzemki, czyli mówiąc potocznie punktów zwycięstwa. Ponieważ mamy do czynienia z klasycznym euro, zwycięzcą zostanie gracz, który zbierze ich najwięcej!
Jak śnić to na maksa!
Odważna i niebanalna tematyka to z jednej strony wielki atut gry, a z drugiej spore ryzyko. Na szczęście autorzy i wydawcy Pracowni Snów, umiejętnie wykorzystali ogromny potencjał drzemiący w tym niepozornym temacie. Dzięki czemu otrzymaliśmy niesamowity tytuł, zachwycający nie tylko wspaniałą oprawą graficzną, ale przede wszystkim fantastycznym, mocno wyczuwalnym klimatem. Z ogromną przyjemnością i niesłabnącą ekscytacją oddawałem się kolejnym rozgrywkom, z łatwością i swobodą wczuwając w senny nastrój gry. Dopełnieniem są cudowne ilustracje, postać Pana Koszmaru, urocze znaczniki graczy oraz dobrze przemyślane narracyjne uzasadnienie dla wszystkich aspektów rozgrywki, włącznie z kolorami i przeznaczeniem Okruchów Snu. Dzięki dbałości o narrację i drobne szczegóły z których upleciony jest klimat gry, otrzymujemy wyjątkowy tytuł, który śmiało może aspirować do jednej z najbardziej tematycznych gier 2019 roku.
Boże jaki piękny sen!
Skoro nawiązaliśmy do wyglądu, temat wypada rozwinąć. Muszę Wam powiedzieć, że Pracownia Snów prezentuje się znakomicie! Wszystkie komponenty, kart i plansze wykonane są z wysokiej jakości materiałów i dbałością o najdrobniejsze szczegóły. Jeszcze większe wrażenie robi oprawa graficzna, która nie tylko buduje klimat, świetnie współgrając z tematyką, ale przede wszystkim zachwyca kreską i wyjątkowym kunsztem wykonania. Wielkie brawa dla pana Davida Ausloosa odpowiedzialnego za to planszówkowe dzieło sztuki. Warto wspomnieć o świetnym doborze kolorów, wśród których przeważają barwy delikatne, pastelowe. Bardzo czytelnej i pięknie ilustrowanej planszy głównej, podzielonej na Senne Zakątki. Oprawie pozbawionej niepotrzebnego przepychu, nachalnych kolorów i zbyt cukierkowego, dziecięcego charakteru. W tym projekcie dominuje poczucie harmonii i estetycznego spełnienia, tak rzadko towarzyszące tytułom strategicznym i ekonomicznym.
Instrukcja snu!
Wspominałem o jakości wykonania, zachwycałem się oprawą graficzną, ale tym, co najbardziej urzekło mnie w Pracowni Snów, jest mechanika. To spójne połączenie prostoty z elegancją. Na myśl nasuwa się skojarzenie ze starą planszówkową szkołą, w której niezwykła głębia gry zawierała się często w prostych, czasami wręcz banalnych zasadach. Siadając do Pracowni Snów miałem wrażenie podobne do tego, kiedy po wielu latach, „zmuszony okolicznościami”, powróciłem do bajek Disneya. Kilkadziesiąt minut później już rozumiałem, że tak naprawdę nigdy nie przestały mnie zachwycać.
Wróćmy jednak do naszej pracowni, koncentrując na opisie mechaniki i ogólnym zarysie rozgrywki. W grze mamy 6 rund, w każdej z nich 3 fazy. W kolejności są to Zasypianie, Wędrowanie i Kreowanie Snu. Niektóre fazy przebiegają symultanicznie, inne nie. Fazę Zasypiania pominę, ponieważ jest niczym więcej jak przygotowaniem do bieżącej rundy gry. Cała zabawa zaczyna się w Fazie Wędrowania. W określonej kolejności gracze wykonują swoje tury, wykorzystując do tego posiadane punkty akcji i korzystający z akcji darmowych zlokalizowanych na planszy i Kartach Krajobrazów. Tu właśnie objawia się podstawowa prostota mechaniki, o której niedawno wspominałem.
Punkty akcji możemy wykorzystać wyłącznie w celu pozyskania Okruchów Snu (zasoby) lub ruchu pomiędzy sąsiadującymi Zakątkami na planszy (Kraina Snów). Biorąc jednak pod uwagę, że korzystanie z kluczy rozmieszczonych na planszy daje możliwość bezpłatnego ruchu, zdecydowaną większość punktów akcji wykorzystamy tylko w jednym celu! Okruchy Snu dobieramy zawsze od prawej strony, w kolejności, w jakiej są ułożone, płacąc każdorazowo koszt w postaci jednego punktu akcji. Przemieszczając się, możemy zbierać Okruchy ze wszystkich odwiedzanych Zakątków. W trakcie tury mamy możliwość skorzystania z jednej darmowej, unikalnej akcji, dostępnej w Zakątku, w którym aktualnie przebywamy. Bez ponoszenia kosztów korzystamy również z Mocy Snu, czyli akcji znajdujących się na naszych kartach Sennych Krajobrazów. Żeby było jeszcze prościej, akcje na kartach są tożsame z tymi na planszy i jest ich 6, dokładnie tyle ile zakątków w Krainie Snów. Teraz zapewne macie wrażenie, że to zbyt proste, banalne, że wieje tutaj mechaniczną pustką? Nic bardziej mylnego!
Oczywiście mechanika jest dokładnie tym, na co wygląda. Mamy więc ruch z punktu do punktu (point to point movement), set collection i zwykłe pozyskiwanie zasobów. Tyle że w połączeniu z dodatkowymi akcjami znacząco zwiększa się liczba możliwości, a wraz z kolejnymi Kartami Krajobrazów (cele do realizacji), nasze potrzeby i oczekiwania. Zaczyna się sprytna zabawa ruchem oraz korzystaniem z akcji Zakątków i Mocy Sennych zlokalizowanych na kartach. Dzięki nim możemy dobrać kolejne Okruchy Snu lub zmieniać ich kolejność w Zakątkach. Pozyskać nowe Karty Krajobrazów, czy przeprojektować sen, przenosząc lub zabierając z pracowni wybrane Okruchy. Szczególnie że do korzystania z darmowego ruchu potrzebujemy wspomnianych kluczy. Są nimi Okruchy w kolorach pasujących do tych, które są umieszczone w Sennych Zakątkach.
Skoro mowa o kolorach Okruchów, to każdy ma swoje przeznaczenie i opis działania. Kolor niebieski symbolizuje wodę, brązowy drogę, a zielony oczywiście zieleń i drzewa. Szare Okruchy Snu to wzgórza lub góry, a białe służą do ruchu naszym Marzycielem, ale do tego jeszcze dojdziemy. Wszystkie zasoby są istotne, każdy na swój odmienny sposób. Potrzebne są do realizacji Sennych Krajobrazów, celów końcowych (Sennych Marzeń), wymiany na inne Okruchy, oraz korzystania z akcji Mocy Snu. Niektóre zapewniają punkty, inne wręcz odwrotnie. Żeby nie było za prosto, Okruchy są reglamentowane. W trakcie jednej rundy możemy dobrać zaledwie dwa w każdym z dostępnych kolorów, chyba że skorzystamy z określonych akcji Mocy Snu, których nie dotyczą żadne ograniczenia.
Do wyboru mamy dwa warianty rozgrywki, prosty, typowo rodzinny, lub bardziej gamingowy i wymagający z dodatkowym modułem Sennego Koszmaru. Osobiście stawiam na drugi, ale dostrzegam zalety i rodzinno — casualowy target pierwszego. Senny Koszmar utrudnia rozgrywkę, umieszczając na planszy czerwone Okruchy i blokując dostęp do akcji Zakątków, w których aktualnie przebywa. Okruchy Koszmaru to klasyczne blokery, przeszkadzajki, które zajmują cenne miejsce w pracowni, a dodatkowo wpływają negatywnie na punktowanie. Celem podrzędnym jest usunięcie ich z naszego snu, przynajmniej na tyle, na ile to możliwe. Koszmar urozmaica rozgrywkę, zwiększa interakcję, a dodatkowo jest tematyczną wisienką na naszym sennym torcie.
Przejdźmy teraz do fazy Kreowania Snu, w której tworzymy wymarzone krajobrazy, wykorzystując do tego celu posiadane Okruchy Snu. To najciekawszy i najbardziej satysfakcjonujący aspekt rozgrywki. Uruchamia głęboko skrywane pokłady kreatywności połączone z umiejętnością planowania przestrzennego. Wszystko w celu stworzenia układów zgodnych z posiadanymi kartami Krajobrazów i zdobycia upragnionych Punktów Drzemki. Na tym etapie gra staje się ekscytującą łamigłówką, którą rozwiązujemy z nieskrywaną przyjemnością i satysfakcją. Nasz sen ewoluuje, przechodzi ciągłe zmiany, a my niczym Bóg, na przemian tworzymy lub niszczymy otaczający nas krajobraz. Okruchy snu służą nie tylko do kreacji, ale również do wymiany na inne kolory, aktywacji akcji MOcy Snu na kartach, lub poruszania naszym Marzycielem. Zadaniem Marzyciela jest podziwianie i kontemplowanie piękna stworzonych przez nas krajobrazów. Bez niego żaden widok nie może być kompletny. Do naszej dyspozycji pozostają również drzewa, które możemy zasadzić w zamian za Okruchy zieleni. Są wymagane do realizacji niektórych celów, punktują w trakcie rozgrywki i odgrywają znaczącą rolę w końcowym punktowaniu . Faza Kreowania Snu to kwintesencja gry, dotyczy to strony mechanicznej i wizualnej. Na to składa się ogromna liczba celów, potężna regrywalność, możliwość przestrzennego budowania i oczywiście zachwycająca oprawa wizualna.
Większość punktów zdobędziemy w trakcie rozgrywki, dzięki realizacji kart celów oraz poruszaniu naszego Marzyciela po tworzonej przez nas krainie. Na zakończenie gry do policzenia pozostaną żetony Sennych Marzeń (punktowania końcowego) oraz punkty ujemne za niezrealizowane karty krajobrazów i Okruchy Koszmaru, których nie udało nam się usunąć z pracowni. Dreamscape to jedna z nielicznych gier, w których często mniej oznacza więcej, a umiar i rozsądek powinien brak górę na zachłannością
Suche fakty!
Pracownia Snów działa równie sprawnie na 2 i 3 graczy. Na 4 osoby nie jest gorzej, ale na pewno znacznie dłużej.
Rozgrywka 2-osobowa zajmuje około 75 min, co powinno oznaczać, że grając w komplecie, zmieścimy się poniżej 2,5 godziny. Z tym niestety może być różnie. Kolejni gracze nieproporcjonalnie zwiększają czas gry z uwagi na jej turowy charakter. Mimo wszystko warto grać w pełnym gronie, Dreamscape na pewno nam to zrekompensuje!
Interakcja nie jest znakiem rozpoznawczym Pracowni Snów, chociaż odgrywa znaczącą rolę w fazie Wędrowania. Na czterech graczy jest mocno odczuwalna, na dwóch jej znaczenie jest dużo mniejsze. Jak wcześniej wspominałem, wraz z pojawieniem się Koszmaru zwiększa się poziom interakcji.
Podobnie jest z losowością. Zasadniczo jej nie czujemy, ale od czasu do czasu potrafi być uciążliwa. Wynika to bezpośrednio z mechaniki i objawia się pod postacią losowego doboru Okruchów Snu i kart krajobrazów. Można nią zarządzać, ale całkowicie wyeliminować się nie uda.
Pracownia Snów posiada dwa warianty rozgrywki. Pierwszy typowo familijny, drugi skierowany raczej w stronę graczy średniozaawansowanych. W obu przypadkach mamy do czynienia z grą przez duże G. Familijny charakter nie oznacza w żadnym razie, że czeka nas lekka, prosta i łatwa rozgrywka. Gra ma wyjątkowo przystępne i proste zasady, ale jest znacznie bardziej wymagająca, niż można zakładać po oprawie graficznej i tematyce.
Napisy końcowe!
Dreamscape wzbudził mój zachwyt od pierwszego zagrania, a musicie wiedzieć, że była to bardzo długa, 4-osobowa, typowo geekowa partia trwająca na pewno powyżej 3 godzin. Kupił mnie klimatem, kompletnie zaskakując mechaniką. Połączenie bardzo prostych zasad z głębią rozgrywki, jaką oferuje Pracownia Snów, jest swoistym fenomenem dzisiejszych czasów. Wystarczyła jedna gra, a następnego dnia na forach i grupach szukałem ofert sprzedażowych, jednak bez efektów czemu trudno się dziwić. Z perspektywy czasu i kolejnych partii raz wyrobionego zdania nie zmieniłem do dziś. Na szczęście już za chwilę na półkach sklepowych pojawi się od dawna przeze mnie wyglądana i wyczekiwana Pracownia Snów od wydawnictwa Lacerta. Nareszcie doczekam się własnego egzemplarza. To jednak nie wszystko, na co stać ten duet (gra + wydawca). W kolejce czekają dodatki, której ufundowały się razem z Kickstarterową edycją gry. Może dwa, może cztery, a może żadnego z nich nie zobaczymy w polskiej wersji językowej. Wszystko zależy tylko od nas – graczy i przyjęcia gry na polskim rynku. Dla mnie to must have dlatego mocno wierzę, że podobnie jak ja polubicie Pracownię Snów, za wszystko co sobą prezentuje. Piękne ilustracje, fajne komponenty, wspaniałą tematykę i wszechobecny klimat. Zazębiające się mechaniki, jakość wykonania, proste zasady, głębię rozgrywki i symbiozę tych wszystkich aspektów gry. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko namówić Was na zakup gry, która okazała się dla mnie największym pozytywnym zaskoczeniem 2019 roku. Do zobaczenia w snach!